Krąży ciekawy w swojej wymowie filmik, pokazujący polską premier w trakcie wizyty w Berlinie. Ciekawy, dla niektorych zabawny, dla innych tendencyjny, a tak naprawde szokujący.
Jedną z podstawowych spraw w oficjalnych wizytach jest dekorum, godne reprezentowanie kraju, dobra prezentacja, okazanie szacunku gospodarzom, zachowanie godnosci własnej oraz dobrego medialnie wizerunku. Przegląd komapnii honorowej przy powitaniu jest jednym z takich momentów. Wiadomo, ze to własnie będzie pokazywane we wszystkich serwisach telewizyjnych przy okazji wzmianki o wizycie panstwowej. Na to patrzy przeciętny Kowalski, Schmidt czy Mr Brown. I na podstawie tych krótkich migawek często wyrabia sobie zdanie i stosunek do danego goscia, osoby, kraju który ten reprezentuje, wiec jest to niezwykle ważne.
Nie przysparzał nam chwały i godnosci pijany prezydent Kwasniewski, żenujace byly potem wygibasy intelektualne jego swity, szczegolnie pana Siwca, na temat zespołów goleni, łokci i zaburzen wzroku, po chorobę filipinska, wrodzoną milosc do tanców ludowych, oraz bełkotu. Nie pomagały lapsusy obecnego prezydenta, brak ogłady, dziwne opowiesci i rady mysliwskie dla głów innych panstw. Nie pomagały Himalaje zawiłosci wypowiedzi prezydenta Wałęsy, jego podawanie nogi, bon moty - ale tych dwóch prezydentow moglo podeprzec sie tłumczami i zwaleniem winy na nich, za złą interpretacje slów.
W przypadku pani premier Kopacz az przykro sie robi, kiedy ogląda sie jej 'popisy' w obecnosci pani kanclerz Merkel. Ja rozumiem częsciowo jej tremę, poddenerwowanie - w koncu to początek jej urzędowania jako premier, pierwsza wizyta zagraniczna w ważnym kraju, ale spodziewałem sie, ze znajomosc z występami publicznymi, znajomosc mediow, pozwoliłyby jej na stworzenie nieco lepszego wizerunku medialnego za granicą. Ale niestety, wypadło fatalnie i żenująco.
Problem tkwi w tym, ze pani premier nie odrobiła pracy domowej. Nie obczytała sie w protokole dyplomatycznym. Po drugie, może z zemsty, a może dla zabawy MSZ nie przygotowało pani premier w żaden sposób. Nikt jej nie wytlumaczyl co i jak, po ktorej stronie pani Merkel ma isc, do czego sie kłaniac (nie do kamer ale do sztandaru), jak isc, jakim tempem, jak zachowac spokój i powsciągliwosc, na co patrzec, jaka jest kolejnosc czynnosci. Czyżby Radek i jego koledzy z resortu w ten sposób zagrali pani premier na nosie za wiadome zmiany wsrod dyplomatołcji, czy tez po prostu dyplomatołki jak zwykle biorą kasę, ale niewiele (dobrego) robią. Gdzie szef protokołu? Za co mu płacimy?? Czy za to, zeby oglądac na powitaniu zagoniona, prowincjonalną lekarke, oniesmielona blaskiem fleszy i kamerami TV, ktora pląsa niczym panienka w szkole obok jakiegos VIPa, nie wie gdzie stanąc, gdzie postawic nastepny krok, ktora zachowuje sie jak towarzyszka Kwasniewskiego od choroby filipinskiej ??
Moze szkoda jeszcze, ze nie gruchnęła pełnym glosem w swojej wlasnej interpretacji hymnu radzieckiego (w zdobytym Berlinie), albo nie daj Boze poprzedniej wersji hymnu niemieckiego...? Dyplomatołcja w pełnej krasie.
Ale komu jest to potrzebne?
Byłoby smieszne, gdyby nie było tak żenujące.