Kazdy powazny historyk zajmuje sie badaniem dokumentow, zapisow, listow, slowami bezposrednich swiadkow, czyli zrodlami, ktore potwierdzaja to co i jak sie stalo i odbylo oraz co zlozylo sie na podjecie przez glownych aktorow sceny historycznej takich a nie innych decyzji.
Teraz mamy wysyp madrali, ktorzy chca pokazac co mozna bylo zrobic lepiej.
Mozna bylo tak albo jeszcze lepiej tak, mozna bylo negocjowac z tymi a przeciwstawic sie tamtym, mozna bylo lepiej, prosciej, szybciej, sprawiedliwiej, madrzej...
To bardzo latwe, zza biurka, pogmyrac sobie na papierze i poustawiac pionki na planszy. Tak albo tak, a moze tak... Latwo wygrac, kiedy wiadomo co zrobil przeciwnik i kiedy dajemy sobie nowe mozliwosci z wiedza post-faktum, jednoczesnie zakladajac, ze druga strona, trzecia strona nic nie zmienilyby w swoich posunieciach i postepowalyby dokladnie tak samo. Albo przyjmujac, ze wszystko poszloby tak, jak sobie zalozymy.
Oczywiscie, AK mogla uratowac setki tysiecy ludzi, Polska mogla nie dopuscic do wojny, albo POlacy mogli nie diopuscic do zbudowania obozow zaglady. Coz mogli Polacy zjednoczyc sie najpierw z Hitlerem, a potem ze Stalinem, mogli zawsze byc madrzejsi i byc po wygrywajace stronie.
To takie proste przeciez, kiedy mamy cieple kapcie, na biurku kawa i mnostwo materialow, imnternet na wyciagniecie dloni i wyplata juz w banku na koncie.
Ale inaczej decyduje sie o sprawach najwazniejszych pod presja uciekajacego czasu, przy braku pelnej informacji, kiedy decyzje podejmuja ludzie o roznych charakterach i osobowosciach. Kiedy nie ma komfortu spokoju i mozliwosci skupienia sie, kiedy jest swiadomosc, ze ludzie straca zycie.
Ale pan fantasta juz sobie ulozyl i teraz jest madry.
Napoleon tez w zasadzie mogl wszystko wygrac i byc cesarzem az do smierci. Ale popelnil pare bledow, ktorych my na jego miejscu bysmy oczywiscie nie popelnili.
Co za cymbal z tego Napoleona...