Mimo zaangazowania sie rzadu polskiego w osobach premiera i ministra spraw zagranicznych, a ostatnio takze i prezydenta RP w problem ukrainski Polska nie zostala zaproszona do rozmow w Berlinie na ten temat, mimo ze jestesmy panstwem bezposrednio sasiadujacym z Ukraina i Rosja.
Coz, najwyrazniej uznano w Brukseli, ze w rozwiazaniu problemu pomiedzy Ukraina i Rosja lepiej pomoga Niemcy i Francja. Nalezy to spokojnie przyjac do wiadomosci i zrozumiec, ze Europa doszla do wniosku ze ani nasz premier Donald Tusk, ani Radek Sikorski oraz Polska nie sa w stanie udzwignac wagi tego problemu.
Wypada tylko czekac grzecznie i przygladac sie dyplomacji europejskiej w akcji, a kiedy przyjdzie zaproszenie do jakichkolwiek rozmow na temat Ukrainy przyjac je oczywiscie, ale bez specjalnych emocji i fanfar.
Jednoczesnie nie nalezy tracic cennego czasu, tylko robic swoje. Swoje, to znaczy dozbrajac w miare mozliwosci jak najszybciej armie, zastanowic sie na powrotem obowiazkowej sluzby wojskowej dla mlodych ludzi w okreslonym wieku, wzmacniac nasze wschodnie granice pod wzgledem mozliwosci kontroli i bezpieczenstwa. Polskie wladze cywilne i wojskowe powinny usilnie pracowac na rzecz wzmocnienia sojuszu z USA, wbrew temu co mysli Radek Sikorski, ktory juz nieglugo bedzie bylym ministrem spraw zagranicznych (szkoda, ze juz nareszcie).
Nalezy twardo negocjowac sprawy embarga na polskie produkty obowiazujace teraz w Rosji i na Ukrainie, szukac nowych rynkow zbytu, pracowac nad uniezaleznianiem sie od wschodnich zrodel energii.
Oczywiscie pomoc dla Ukrainy musi isc w sposob scisle zwiazany z dzialaniem UE, podobnie sprawa stosunkow z Rosja - tylko poprzez filtr Unii Europejskiej, zadnego wychylania sie przed szereg.
Trzeba wreszcie troche egoizmu panstwowego i narodowego i zadbania o wlasny interes, o wlasny tylek, o wlasne sprawy.